Od Polki, Kasi, Obsession otrzymałam wymiankowa paczke. Nie będę sie rozpisywać - same konkrety. Zawartość cieszy moje oko, zmysły zapachowe i ogólnie świat jest piękniejszy, a na dodatek dziś jest piateczek, piatunio, piaaaatek.
Wracając do paczki:
Pielęgnacja drogeryjna w USA to trochę śmiech na sali, brak płynów micelarnych itd sprawia,ze często sięgam po polskie produkty. A a dodatek w przeliczeniu monet z $ na ZŁ, nawet z przeslkami, wychodzę na tym o wiele lepiej. Poza tym mnie od zawsze ciągnie do naszych marek (jeszcze raz iPad wybierze słowo Marek, zamiast marek to mnie szlag trafi)- one zupelnie inaczej pachną. Postanowilysmy,ze ja biorę pielęgnacje, a Kasia kolorowke.
Tadaaaaaaa, pianka i woda Uriage były na mojej liście od kilku tygodni. Dwa płyny micelarne na zapas, a wiecie, ze ten z Soraya ma ważność do 2017? Przede mną jeszcze płyn z Eveline,który kupiłam niedawno,a te postoja w kolejce, albo podziele sie z mama (jak mi zrobi pierogi z kapustą).
Następnie 3 produkty,o których słyszałam sporo. Peelingi z Eveline znane są chyba wszędzie, zapach tego to jakiś obłęd. Olejek z Lierac, nie wiem gdzie będę go jeszcze stosować. Zbyt duża jestem,żeby lac go na cale ciało ;) Kremu z AA nigdy nie posiadalam, to lekki krem matujacy pod makijaż. Latem używam milk of magnesia,zobaczymy co z tego wyjdzie.
I jeszcze zapas peelingow gruboziarnistych z BU. Są świetne, ale trzeba uważać i nie peelingowac kiedy ma sie stany zapalne itd
Dobrze peelinguja tez łokcie i kolana.
Z kolorowki tylko jedna rzecz,ale jaka piękna. Szminka Chanel z serii Velvet w odcieniu maliny, ale takiej trochę niezwykłej maliny. Dzis wyląduje na moich ustach.